3 stycznia 2018

Jak dotrzymywać postanowień?


Rok w rok kiedy zbliża się sylwester wypisuję sobie listę postanowień noworocznych. Z biegiem lat udaje mi się coraz lepiej dotrzymywać tego co sobie obiecałam. Sama lista to nie wszystko i niestety jeśli chcemy osiągnąć wyznaczone cele musimy się do tego dobrze przygotować. 
W przypływie wewnętrznej motywacji zdarzało mi się wypisywać bardzo ambitne, aczkolwiek nierealne plany. Jeśli założymy, że w przyszłym roku nauczymy się grać na instrumencie, tańczyć, mówić w nowym języku, zrzucimy 15 kilogramów i do tego zarobimy nasz pierwszy milion to niestety szybko zderzymy się z rzeczywistością. Nasz plany muszą być przede wszystkim realne. Jasne, że wszystkiego możemy się nauczyć, ale niestety nie wszystkiego na raz. Wyznaczajmy sobie mniejsze i większe cele, które będziemy w stanie zrealizować. 
To co pomaga mi w jakimś stopniu określić czy rzeczywiście wywiązuje się ze swoich postanowień jest ich dość precyzyjne formułowanie i mierzalność. Jeśli postanawiam zrzucić wagę, to określam ile chciałabym ważyć na etapie końcowym lub ile centymetrów w talii chciałabym mieć. Samo stwierdzenie “w przyszłym roku schudnę” nie niesie ze sobą większego celu. Jeśli postanawiam nauczyć się czegoś nowego, mogę założyć ile godzin tygodniowo chcę na to poświęcić lub założyć, że pod koniec roku np. zdam egzamin z danego języka, wystąpię w konkursie tanecznym czy po prostu będę umiała zagrać melodię, którą naprawdę lubię. 
Najważniejszy i zarazem najtrudniejszy etap realizacji naszych postanowień to planowanie. Nie pisz listy, którą po nowym roku wrzucisz do szuflady i zapomnisz aż do następnego sylwestra albo wyrzucisz w trakcie wiosennych porządków. Miej ją w miejscu do którego często zaglądasz, w moim przypadku jest to notatnik. Tam też rozpisuje swój plan i listy zadań na poszczególne dni. Dodatkowo posiłkuję się kalendarzem w swoim telefonie. Dobrze jest ustalić ile razy w tygodniu czy w miesiącu chcemy coś robić aby osiągnąć swój cel i wybrać konkretne dni na realizację. Dużym problemem jest to, że zawsze szukamy wymówek. Kiedyś miałam postanowienia “co najmniej raz w tygodniu będę robić coś tam”. Niestety dni mijają pod znakiem wymówek i okazuje się, że minęły trzy tygodnie. Nie robimy czegoś bo deszcz padał, przyszła koleżanka, imieniny cioci, nie mamy nastroju itp. Zapisanie w kalendarzu jakiejś czynności w jakimś stopniu zmusza nas do działania. 
A co z postanowieniami kiedy nie chcemy czegoś robić? Chyba każdy z nas zna kogoś, kto co roku postanawia rzucić palenie. W ubiegłym roku miałam postanowienie żeby nie pić alkoholu w ciągu tygodnia, muszę przyznać, że wyszło mi to zaskakująco dobrze, chociaż nie idealnie. Dobrą metodą na tego typu postanowienia jest zaznaczanie w kalendarzu kolorami dni sukcesu i porażki. Brzmi banalnie, ale ja nie chciałabym zapełnić swojego kalendarza czerwonymi kartkami, jest to w jakiś sposób motywujące. 
Podzielcie się Waszymi sposobami na postanowienia noworoczne. Co planujecie zmienić w przyszłym roku? :)

15 komentarzy:

  1. Z postanowieniami radze sobie nie najlepiej dlatego w tym roku nic sobie nie obiecywalam. Mam raczej cele dlugofalowe które żeby dokończyć potrzeba kilku lat. Aniu widziałam że na święta byłaś w Polsce? Wróciłaś do Australii czy zostalas w kraju?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długoterminowe plany można rozbić na mniejsze :) Powodzenia w ich realizacji!
      Zostałam w Polsce :)

      Usuń
  2. Fajny pomysł. Na 2018 r. póki co mam dwa postanowienia, pierwsze banalne - regularnie robić maseczki i peeling twarzy, drugie - schudnąć, na początek 4 kg. Przy pierwszym postanowieniu posiłkuje się kalendarzem i rozpisałam plany tygodniowe :), resztę mam w głowie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja po prostu stawiam sobie male cele - a nie wielkie postanowienia ;) i realizuje je powoli :) pozdrawiam i zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu wróciłaś do kraju? Po roku w Australii? Czy była to trudna decyzja do podjęcia? A co z chłopakiem przyjechał z Tobą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wróciłam :) Wielokrotnie pisałam w komentarzach, że tęsknie za domem i bardziej podobało mi się życie w Warszawie niż w Melbourne, więc nie było takie trudne. Moja wiza się kończyła i postanowiłam, że nie chce jej przedłużać. A chłopak nie przyleciał, co on by tu robił :) Jak będzie mi brakować Australii to nie wykluczone, że jeszcze kiedyś tam polecę, ale jednak wolałabym być bliżej domu.

      Usuń
  5. Pięknie wyglądasz.

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie łatwiej było zostawić faceta tam niż rodzinę tu... Szkoda, że tak wyszło, ale przynajmniej poznałąś inny kraj. A face ... jakiś się znajdzie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam w komentarzach, w którymś z poprzednich postów, nie byłam do końca przekonana co do pozostania w Australii i ostatecznie wróciłam do domu. Trochę szkoda było wyjeżdżać, ale w domu jest zawsze najlepiej :) Taki roczny wyjazd to super przygoda i każdemu polecam, ale czy warto wyjechać tak na stałe to już nie jestem pewna. Na pewno kiedyś tam wrócę odwiedzić swoich znajomych, jeszcze wielu miejsc nie miałam okazji zobaczyć.

      Usuń
  7. Czyli ostatecznie rozstalas się z chłopakiem? Moim zdaniem rok to trochę mało by stwierdzić czy Australia to dobre miejsce. Rozumiem wielką tęsknotę za rodzina zwłaszcza będąc tak daleko ale dopiero po kilku latach na emigracji można się poczuć jak w domu. I mowie to na przykładzie doświadczenia swojego i znajomych. Wedlug mnie jeśli nie było innego powodu rozstania jak tylko odległość to trochę szkoda że nie poczekalas az minie jeszcze trochę czasu i ta tęsknota za rodzina już nie będzie tak dokuczac jak w początkach. Ale to Twoja decyzja jeśli od początku traktowalas to tylko jako przygodę i wyjazd na rok to ok. Pytanie tylko czy Twój chłopak też tak to traktował? Czy jednak były już jakieś poważniejsze plany? Osobiście postapilabym inaczej ale najważniejsze żebyś to Ty była zadowolona i szczęśliwa. Wszystkiego dobrego w kraju ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może rok to mało a może nie. Nie zrozum mnie źle, ale nie wydaje mi się, że powinnam się z tego tłumaczyć. Nie chciałam zostawać na wizie studenckiej a wiza partnerska to bardzo duże zobowiązanie i do tego bardzo kosztowne. Nie wydaje mi się też, że rok związku wystarczy na pojęcie takiej decyzji. Nie chciałabym wrócić po kilku latach i zaczynać wszystkiego od nowa. Jestem w takim wieku, że mogę jeszcze eksperymentować z tym gdzie będę mieszkać i co chcę robić w życiu. Nikt mnie tu na siłę nie trzyma, jeśli uznam, że jednak wolę Australię to mogę zaaplikować o kolejną wizę studencką w każdej chwili :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Oczywiście Aniu ze nie musisz z niczego się tłumaczyć jednak pobyt w Australii to duża szansa zwłaszcza ze miałaś tam kogoś bliskiego kto mieszka na miejscu. Rozumiem ze może pobyt na wizie studenckiej nie był zbyt komfortowy i na dłuższą metę nieoplacalny ale na pewno znalazlabys sposób żeby zmienić ten typ wizy niekoniecznie na partnerska. Czasami potrzeba kilku lat za granicą by zrobić tam zadowalająca karierę i poczuć się jak w domu i to tylko miałam na myśli mówiąc ze rok to jest krotko w większości na rozeznanie. Rozumiem jednak ze nie każdy chce ryzykować. Ty wróciłaś bogatsza o duże doświadczenie i na pewno ze świetną znajomością angielskiego więc warto było. Tak czy inaczej jakie masz plany tu w kraju? Zostajesz w Warszawie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może dla niektórych to duża szansa, ale ja nigdy nie planowałam mieszkać w Australii. Jasne, że do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale bardzo dużo nawet drobnych rzeczy mnie tam drażniło. Dużo bardziej cenię możliwość zobaczenia się z rodziną nawet raz w miesiącu. Dla mnie to się bardzo liczy, szczególnie, że są tu małe dzieci i np. dla mojej bratanicy wróciłam jak jakaś obca baba. Niestety taki wyjazd z Australii to już duża wyprawa, loty zajmują co najmniej dobę (drogimi liniami i przy odrobinie szczęścia z godzinami lotów), mój lot powrotny zajął mi łącznie prawie 40 godzin. Trzeba się przygotować na zmianę czasu, a człowiek przyzwyczaja się dopiero po kilku dniach, jak już lecieć tak daleko to bez sensu tylko na tydzień czy dwa.
      Lubię Australię, za wieloma rzeczami będę tęsknić, ale to nigdy nie będzie mój dom.

      Usuń
    2. Anonimowy, nie zrozum mnie źle, ale nie uważasz, że jesteś nieco zbyt wścibska?

      Usuń
  9. Jesteś w PL, szykuj cos ładnego na blog. Wyprzedaże w sklepach, jak cos ładnego trafisz, to się prezentuj.

    OdpowiedzUsuń